Mówi Ksiądz Proboszcz
Kazanie wygłoszone 9 kwietnia 2009 r. w Wielki Czwartek w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli
Otrzymałem to, co przekazuję
- Na jednej ze stron katolickich w Internecie
wyczytałem takie oto świadectwo młodego człowieka, który
podpisał się Sławek. Pewnej niedzieli idący za tacą ksiądz
proboszcz zauważył mnie jak siedziałem na murze kościelnym i
podszedł do mnie i zadał mi pytanie: gdzie przyszedłeś młody
człowieku? Odpowiedziałem: do kościoła. A gdzie teraz jesteś?
Odpowiedziałem: w kościele? Czy tu jest kościół? – pyta dalej
proboszcz. Dla mnie tak – odpowiedziałem. A po co przeszedłeś do
kościoła? – ciągnie dalej Kaplan. Na mszę św. – odpowiadam, ale
już jestem podenerwowany. A gdzie ta msza św. się odprawia? Po
tym pytaniu, nic nie odpowiedziałem, ale wstałem i bez słowa
odszedłem. Ale pytania proboszcza pozostały w mym sercu. Nie
dawały mi one spokoju. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Aż
pewnego dnia poszedłem do katolickiej księgarni i kupiłem sobie
książkę o mszy św. Zacząłem czytać. Wiele rzeczy, które w niej
wyczytałem były dla mnie nowe, a jeszcze więcej niezrozumiałych.
Dlatego poszedłem jeszcze raz do księgarni i kupiłem jeszcze
inna książkę o tej tematyce. Ta była prościej napisana. Po tej
lekturze – bardzo wiele zrozumiałem i po raz pierwszy
przekonałem się, że ja nie mam wiary. Wobec tego jeszcze jedna
lektura zakupiona przez mnie na temat wiary. A kiedy już
wewnętrznie zrozumiałem swoje zło wybrałem się na plebanię, do
księdza proboszcza. Zadzwoniłem. Wyszedł proboszcz. Miałem
wrażenie, że mnie poznał, ale nic nie mówił. Czy mogę wejść –
zapytałem. Oczywiście. A, gdy znaleźliśmy się w kancelarii
parafialnej wykrztusiłem z siebie: proszę księdza przyszedłem
przeprosić za swoje zachowanie i za to, co się kiedyś stało przy
kościele. Myślę, że ksiądz proboszcz pamięta. Oczywiście, że
pamiętam. Takich wydarzeń szybko się nie zapomina. Miałem tego
świadomość, dlatego dziś przychodzę, by powiedzieć, że po tym
wydarzeniu przeczytałem kilka książek o mszy św. i dzięki nim
zrozumiałem nie tylko, czym jest msza św., ale czytając książki
uświadomiłem, że ja nie miałem wiary. Zachowywałem się wtedy tak
na mszy św., bo ja byłem bezbożnikiem. Niech ksiądz wie, że
dzięki odpowiednim książkom, zrozumiałem jak bardzo Boga
obrażałem podczas każdej mszy św. – gdy przychodziłem pod
kościół i nie zdając sobie sprawy – ja tutaj oddalałem się do
Niego. I gdyby nie to wydarzenie z pewnością byłbym dzisiaj taki
sam. Przyszedłem podziękować księdzu za to, że zainteresował się
mną, gdy stałem pod kościołem. Niech ksiądz proboszcz wie, że
teraz jestem zupełnie innym chrześcijaninem. Jeszcze raz
dziękuję księdzu, że tamto wydarzenie miało miejsce. Proboszcz
popatrzył na mnie i powiedział do mnie: zawsze modliłem się za
ciebie młodzieńcze, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że nie
byłeś najlepszy, a teraz możesz stać się zły. Ale modlitwa
okazała się dla ciebie darem przemieniającym twoje serce. Bogu
niech będą dzięki za to, że uratował twoją duszę.
- Kochani! Gdy przeczytałem to świadectwo, to w
moim sercu pojawiły się wyrzuty sumienia. A pojawiły się
dlatego, że wiele razy widzę parafian starszych i młodych,
którzy podczas mszy św. stoją pod kościołem, przy ogrodzeniu.
Wcześniej, gdy takich widziałem, to ich upominałem, innym razem
krzyczałem na ambonie starając się temu przeciwdziałać. A od
pewnego czasu, choć się nic nie zmieniło w tej sprawie, bo jak
stali tak dalej stoją, to idąc koło takich – milczę, jak by się
nigdy nic nie wydarzyło. Czy w ten sposób postępując nie
popełniam grzechu zaniedbania? Czy milcząc nie przyczyniam się
do szerzenia niewiary wśród tych, co tak postępują? A być może
moje milczenie, jako proboszcza, prowadzi może niektórych do
utraty zbawienia?
- Choć wewnętrznie zawsze jestem obolały z powodu
takiego widoku, gdyż widząc stojących pod kościołem podczas mszy
św. patrzę na nich, jako tych, w których sercach zagościła
niewiara i mam wrażenie, że ci ludzie nie są już z Bogiem. I
wówczas gdzieś w głębi serca zwracam się do Boga z pytaniem:
dlaczego tak cię obrażają? dlaczego rodzice stojąc z dziećmi
czynią zasiew niewiary na glebę serc swoich dzieci? dlaczego
Boże, tak się dzieje?
- I oto dziś chcę przerwać to milczenie z racji
Wielkiego Czwartku. A chcę przerwać bo dzięki temu świadectwu
Sławka zrozumiałem, że milcząc nie postępuję właściwie. Milcząc
nie jestem dobrym pasterzem owczarni do której posłał mnie
Jezus. Bowiem moje milczenie może nie jednego z tych stojących
pod kościołem na mszy św. być usprawiedliwieniem, że chyba nic
złego się nie dzieje, skoro kapłan to widzi i nic nie mówi. A
przecież tak nie jest. Przerywając milczenie nie chcę na nikogo
krzyczeć, ale pragnę dziś mówić o mszy św., która jest
rzeczywistością najświętszą w jaka została złożona w ręce ludzi.
- To dlatego, by msza św. nam nie spowszedniała w
Wielki Czwartek poprzez liturgię uobecniamy to, co wydarzyło się
we Wieczerniku owego czwartku. Oto Jezus świadom, że zbliża się
godzina Jego przejścia do Ojca zbiera swoich uczniów w dużej
sali w Jerozolimie i tam w obecności swoich najbliższych
ustanawia mszę św., jako pamiątkę swej męki, śmierci i
zmartwychwstania. Jako pamiątkę tej miłości przez którą otwiera
ludziom niebo i jednał ich z Ojcem. Opis pierwszej mszy św. w
relacji synoptyków jest dość krótki. Inaczej nam sytuację we
Wieczerniku przedstawił Jan Apostoł. W jego opisie podczas tej
mszy św. jest miejsce na pożegnalną mowę Jezusa, a także na
Chleb w rękach Jezusa … kielich z winem, które podaje uczniom i
kończąc ucztę mówi do nich słowa: to czyńcie na Moją
pamiątkę.
- Ten opis choć krótki ma niesamowitą treść
dotyczącą mszy św., gdyż dzięki niemu wiemy, że msza św. ma swą
wartość w tym, że jest ustanowiona przez samego Syna Bożego i
jest ofiarą i modlitwą Chrystusa do Ojca i dzięki czemu zostało
otwarte niebo dla ludzi, a Bóg stał się bliższy człowiekowi.
Wartość mszy św. jest w tym, że podczas niej obecny jest Jezus i
to On sprawia, że Bóg Ojciec patrzy na swoje dzieci, które
poprzez uczestnictwo w tej ofierze chcą się dostać do nieba.
- A chcą się dostać dlatego, że jest pośród nich
Niewinny Baranek, który oręduje za nimi. To, co dzieje się
podczas mszy św. można porównać do wydarzenia, które miało
miejsce na jeziorze. Oto pewien właściciel łodzi przewoził ludzi
z jednego brzegu jeziora na drugi. Podczas jednej z takich
przepraw na jeziorze rozszalała się burza. Łodzią rzucało w
różne strony, a deszcz wlewał się do środka łodzi. Właściciel
robił co mógł, ale niebezpieczeństwo było coraz większe. Ludzie
krzyczeli wołając o ratunek. A z tyłu łodzi siedziała kobieta i
tuliła do swego serca małe dziecko. Gdy już wydawało się, że
sytuacja jest nie do opanowania wówczas właściciel łodzi
podszedł do matki wziął jej to dziecko i wzniósł do góry
wołając: Boże ze względu na niewinność tego dziecka uratuj nasze
życie.
- To wydarzenie przybliża zrozumienie mszy św. Oto
jesteśmy razem z Jezusem i chcemy udać się do Ojca. Dlatego
wołamy podczas mszy św.: my jesteśmy grzesznikami, ale ze
względu na niewinność Jezusa uratuj nas Boże. Czy Ojciec
niebieski może być obojętny na takie wołanie? Chyba nie. Skoro
nawet wtedy, gdy umierał na krzyżu zainteresowało Go słowo łotra
i dał mu odpowiedź, co się z nim stanie po śmierci, to czyż
będzie obojętny na nas. Warto w takich kategoriach myśleć o
uczestnictwie we mszy św.
- Drugi łotr, który też był obecny podczas śmierci
Jezusa, ale źle się zachowywał, Jezus nie zwrócił na niego uwagi
i do dziś nie wiemy, co się z nim stało o śmierci. A czy z tymi,
co na mszy św. źle się zachowują, czy będzie inaczej? Co z nimi
będzie po śmierci? Oto warto dziś zadać sobie pytanie: jak ja
uczestniczę we mszy św.? Warto też potrudzić się by się głębiej
zastanowić nad rolą mszy św. w naszym życiu. Jeśli dostrzeżemy
jakieś braki, czy nieodciągnięcia, to trzeba podjąć jakieś
konkretne działania, by nie wystawiać swego zbawienia na
niepewność.
- Msza św. została dana ludziom ochrzczonym, jako
środek do kontaktowania się z Ojcem w niebie. Przez mszę św.
dokonuje się nasze uświęcenie. Nie wolno deptać świętości. Nie
godzi się chrześcijaninowi zachowywać na mszy św. jak
poganinowi. Tu się dzieją wielkie sprawy. Tu dotykamy się
tajemnicy samego Boga.
- A rozpoznajemy, że nasze spotykania z Bogiem są
właściwe jest to jest odnosimy się do ludzi. Kto z Bogiem się
spotykać nie umie, ten i z ludźmi nie potrafi żyć. Dlatego dziś,
gdy tak wiele mamy dramatów ludzkich. Warto znać ich przyczynę.
Bez Boga w sercu nie jest możliwe zachowanie przykazania miłości
Boga i bliźniego.
- To dlatego Jezus pozostawił nam ten sakrament,
abyśmy mocą miłości Boga skrytej w Komunii Świętej umieli kochać
tak, jak On nas umiłował. Przekonała się o tym żona i matka,
która została bardzo zraniona przez swojego męża i ojca
dzieci. Opuścił ją i poszedł do innej. A potem wrócił i prosił o
przebaczenie. W związku z tym, że był bardzo chory przyjęła go,
mając nadzieję, że niebawem umrze, a po nim choć renta
pozostanie. Ale, gdy z czasem doszedł do zdrowia w niej
wzbudziła się taka nienawiść i chęć zemsty, że postanowiła go
zabić. Nim jednak to zrobiła udała się do swego proboszcza, by z
nim o tym porozmawiać. Ksiądz przekonywał, dawał argumenty, ale
nic nie pomagało. W końcu wziął klucze do kościoła i poszli
razem przed tabernakulum. Po godzinie wstała i powiedziała:
wszystko mi przeszło. Przed Jezusem zrozumiałam, to co było
takie trudne. Przebaczam.
- Oto jest skarb naszej wiary… Spodobało się Bogu
przez nasze kapłańskie ręce być obecnym ze swoim ludem. W takim
też duchu przychodźcie i teraz na adoracje… Na te adoracje
czwartkowe, które w każdym tygodniu są w naszym kościele… Przychodźcie, bo tu naprawdę jest Jezus. Jeśli On na
tobie nie robi wrażenia, to twoja wiara nie jest już wiarą
prawdziwą. Amen.
Tłem jest trawa pochodząca z widoku na Strachocinę wykorzystanego jako tło strony tytułowej.