W Strachocinie | Pochodzenie | Formacja | "Duszochwat" |
Męczeństwo | Dzieje kultu | Święty | Patron |
Modlitwy | W literaturze | Encyklika | Linki |
Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli w Strachocinie
Kult Świętego Andrzeja w Strachocinie
Kult św. Andrzeja Boboli w Strachocinie rozpoczął się 16 maja 1988 roku, gdy
w sposób uroczysty do świątyni zostały wniesione relikwie Świętego i
umieszczone w nowym ołtarzu poświęconym św. Andrzejowi. Od tego dnia kult z
każdym rokiem rozwija się bardzo dynamicznie i obejmuje coraz to większą
rzeszą wiernych. Być może dlatego, że św. Andrzej postrzegany jest tutaj,
jako skuteczny orędownik ludzkich modlitw. A może same początki kultu
wzbudzają ludzkość ciekawość i prowadzą ich do Strachociny.
Zresztą sama postać św. Andrzeja, Patrona Polski jest bardzo ciekawa i
budząca wiele pytań. Choćby to, jak on sam wzbudził kult w Kościele, gdy
pojawił się w Kolegium Jezuitów w Pińsku w 45 lat po swojej męczeńskiej śmierci
i powiedział: jestem wasz współbrat Andrzej Bobola. A potem wskazał
na swoją trumnę, którą kazał odnaleźć w podziemiach i oddzielić od
innych. Jak się okazało było w niej ciało zachowane od rozkładu.
W Strachocinie podobnie pojawiała się proboszczom nieznana postać kapłana
w XX wieku. Dopiero ks. Józef Niźnik po czterech latach odważył się zadać
jej pytanie: kim jesteś? i czego chcesz? - i usłyszał odpowiedź: Jestem
Święty Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie. Wpierw z usłyszaną
nowiną udał się do Ordynariusza, a potem do Jezuitów w Warszawie, by
zweryfikowali "tajemnicze objawienie". Gdy okazało się, że św.
Andrzej jest tak oryginalny w inicjowaniu kultu, dalsze prace przygotowawcze do
rozpoczęcia kultu przebiegały spokojnie. Pojawiająca się postać, przestała
przychodzić.
Uroczystościom rozpoczęcia kultu św. Andrzeja Boboli w Strachocinie
przewodniczył ks. bp Ignacy Tokarczuk, ordynariusz przemyski. Podczas kazania powiedział:
"Najmilsi, w dniu tak ważnym, historycznym wprost dla tutejszej
parafii, modlimy się gorąco (...) aby przez Jego wstawiennictwo obdarzył nas
pokojem, obdarzył lepszą przyszłością, obdarzył czasami, kiedy będzie rządziła
prawda, miłość, sprawiedliwość, pokój (...) Dzisiaj trzeba zaśpiewać:
raduj się, Ziemio Strachocińska, raduj się Ziemio Sanocka, bo wydałaś
wielkiego Świętego, wielkiego Męczennika, Wielkiego Bohatera i wielkiego
Patrona."
Od tamtego dnia mija w roku 2008, 20 lat. Wiele się wydarzyło w tym czasie.
Św. Andrzej stał się patronem Akcji Katolickiej w archidiecezji przemyskiej.
Kościół parafialny w Strachocinie stał się sanktuarium św. Andrzeja Boboli
na prawach diecezjalnych. Na Bobolówce 12 maja 1987 roku została poświęcona
nowy ołtarz polowy. A Strachocinę nawiedzili w tym czasie bardzo zacni
pielgrzymi: ks. kard Józef Glemp, ks. kard Kazimierz Świątek z Białorusi,
liczni biskupi z Polski, ojcowie jezuici z nowicjuszami i wiele tysięcy
wiernych. Powstało też kilka prac magisterskich i dyplomowych o kulcie św.
Andrzeja Boboli w Strachocinie. Co roku, po kilka razy nawiedza sanktuarium ks.
abp Józef Michalik, przewodnicząc uroczystościom ku czci św. Andrzeja, a także
biskupi pomocniczy. W "Księdze Cudów" zapisanych jest ponad 200 świadectw,
wśród których są uzdrowienia z choroby nowotworowej, nawróceni grzesznicy,
czy dar potomstwa.
Wielką pomocą w szerzeniu kultu św. Andrzeja Boboli w Strachocinie
odgrywają Siostry zakonne z Niepokalanowa Żeńskiego. Po latach wydaje się
czymś oczywistym, że św. Andrzej je sprowadził z dalekiej Japonii, do
Strachociny, by teraz zatroszczyły się o pielgrzymów.
Aby pokochać to miejsce trzeba tu przyjechać.
Św. Andrzej jest w Strachocinie piętnaście lat w znaku Świętych Relikwii
(zaproszenie do Strachociny na uroczystości w maju 2003)
16 maja 1987 roku w dniu liturgicznego wspomnienia męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli Proboszczowi ze Strachociny po raz kolejny zjawiła się nieznana postać wypowiadając następujące słowa: Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie.
Wydarzeń jakie miały miejsce przez wiele dziesiątków lat na plebani w Strachocinie nikt nie wiązał z postacią Świętego Andrzeja Boboli. Przypuszczano raczej, że zjawiająca się proboszczom postać potrzebuje pomocy. I rzeczywiście potrzebowała pomocy, ale jakże innej aniżeli sądzono. Przychodząca postać wyjaśniła, że nie trzeba jej pomagać w zbawieniu ale trzeba ją w Strachocinie czcić.
Dlaczego tutaj?
Na to pytanie nikt do dziś nie może dać autorytatywnej odpowiedzi. Wiele wskazuje na to, że św. Andrzej mógł się tu urodzić. Ale on sam nigdzie o tym nie napisał. A może dzierżawcy królewskiej wioski, Bobolowie to jego bardzo bliscy krewni? Ojciec Poplatek w książce "Błogosławiony Andrzej Bobola" stawia hipotezę, że św. Andrzej urodził się w Strachocinie. Jednak czy da się to udowodnić, skoro w dotychczasowych dokumentach na taką wzmiankę nigdzie nie natrafiono. Jestem Małopolanin - sam się tak określał Święty Męczennik w dokumentach zakonnych.
A więc dlaczego chciał, aby go tutaj czczono?
To na pewno jest jego tajemnica, którą być może z czasem da się odkryć. Jedno jest pewne, że skuteczność jego modlitw w tym miejscu jest znacząca. Dlatego z roku na rok coraz więcej ludzi pielgrzymuje na modlitewne spotkanie ze Świętym w Strachocinie i powierza mu tutaj swoje prośby. Pielgrzymują tu ludzie bo słyszą w czasie uroczystych modlitw nowennowych choćby takie podziękowania:
- Święty Andrzeju Bobolo przed dwoma laty, kiedy moja żona przeszła poważną operację onkologiczną, przybyłem do ciebie, aby w sanktuarium strachocińskim prosić Boga o przywrócenie jej zdrowia za twoją przyczyną. Dziś czuje się dobrze. Dziękuję za to i proszę o dalsze wstawiennictwo i opiekę. (wierny sługa)
- Dziękuję św. Andrzeju Bobolo za cudowne uleczenie mojej piersi z guza rakowego (lekarz)
- Dziękuję ci św. Andrzeju za to, że uratowałeś moją córkę od śmierci i mogła urodzić szczęśliwie wnuka. Nadal proszę cię o opiekę nad nią i cała rodziną (twoja niegodna służebnica)
Czcimy go tutaj dlatego, że sam to powiedział. Jednak może się rodzić pytanie: czy Święty mógłby o takich sprawach mówić z ludźmi? Aby choć trochę uspokoić nasze wątpliwości warto powrócić do początków kultu Andrzeja Boboli w Kościele Powszechnym. Bowiem wydarzenie jakie miało miejsce w Pińsku 16 kwietnia 1702 roku pozwala nam inaczej spojrzeć na to, co wydarzyło się w Strachocinie.
Ksiądz Poplatek tak pisze o tym wydarzeniu: Rządy kolegium pińskiego spoczywały od stycznia 1702 roku w rękach Marcina Godebskiego - człowieka nieugiętego charakteru, energicznego administratora i męża głębokiej nauki. Gdy niebezpieczeństwa zagrażające bytowi kolegium z każdym dniem wzrastały Godebski popadł w pewnego rodzaju rozterkę duchową i przemyśliwał nad sposobami jak uchronić kolegium i jego domowników od nieszczęść, kogo uprosić na obrońcę, który by swoim potężnym ramieniem osłonił kolegium lub przynajmniej osłabił siłę nadciągającej burzy. Trudno było coś postanowić w sytuacji rozbicia społeczeństwa na różne stronnictwa i obozy. W tej beznadziejnej sytuacji Godebski szukał natchnienia w modlitwie. Modlitwy rektora sprawiły, że sam Bóg przyszedł mu z pomocą. Kiedy po modlitwach wieczornych w niedzielę 16 kwietnia 1702 roku zmęczony troskami Godebski ułożył się na spoczynek - ukazał mu się wtedy nieznany jezuita, z którego miłej i pociągającej twarzy biła jakby nieziemska jasność. Uczynił on najpierw Godebskiemu wyrzut, że szuka protektorów tam gdzie ich znaleźć niepodobna i zapowiedział, iż on, Andrzej Bobola, zamordowany przez Kozaków otoczy kolegium opieką pod warunkiem, że rektor poleci odszukać jego ciało pochowane we wspólnej krypcie pod kościołem i umieści je oddzielnie od innych. Po tych słowach Męczennik znikł.
W Strachocinie także powiedział co trzeba zrobić i zniknął i od tamtego wydarzeniu ani razu już się nie pojawił. Dlaczego?
Spełniono jego prośbę. W tym roku mija piętnaście lat od sprowadzenia jego Relikwii do kościoła parafialnego w Strachocinie. Parafia otrzymała je od Ojców Jezuitów z Warszawy. (...)
Od tamtego dnia, co miesiąc w 16-tym dni miesiąca odbywają się uroczyste modlitwy umożliwiające wiernym oddawanie czci św. Andrzejowi Boboli. W miesiącach letnich (od maja do października) połączone są one z uroczystą procesją z relikwiami Świętego na Bobolówkę, gdzie odprawiana jest msza św.
Największe jednak są uroczystości majowe związane z datą męczeństwa św. Andrzeja Boboli. W tym roku po raz pierwszy czcić będziemy w maju św. Andrzeja, jako nowego Patrona Polski. Będzie to okazja do wyrażenie wdzięczności Bogu za to, że spełniło się częściowo proroctwo Świętego o jego patronacie nad Polską. Będzie to też okazją do podziękowania za 15 lat obecności relikwii Męczennika w kościele parafialnym.
Na te uroczystości zapraszamy do Strachociny wszystkich czcicieli św. Andrzeja Boboli.
ks. Józef Niżnik
Strachocina, maj 2003.
List pasterski o św. Andrzeju Boboli na Wielki Post 2007
Ks. Abpa Józefa Michalika
Drodzy Bracia i Siostry
Drodzy Czciciele św. Andrzeja Boboli
16
maja 1657 roku zginął w Peredylu, koło Janowa na Polesiu, na terenach dawnej
Rzeczpospolitej, niezwykły, gorliwy misjonarz ksiądz Andrzej Bobola, który był
49 ofiarą krwawych prześladowań pośród jezuitów w tamtym okresie.
Andrzej
urodził się w 1591 roku na Bobolówce w Strachocinie na terenie diecezji
Przemyskiej i tutaj został ochrzczony. Wychowany w katolickiej rodzinie od najmłodszych
lat nie tylko poznawał naszą wiarę ale wrastał w nią, coraz bardziej wiązał
się i utożsamiał z żyjącym w Kościele Chrystusem. Słowa i czyny
Zbawiciela: "Jeśli
kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie" (Łk
9,23), "Idźcie
i nauczajcie wszystkie narody" (Mt 28,19), "Kto nie
bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie
jest Mnie godzien." (Mt
10,38), stawały
się powoli sposobem jego myślenia i życia.
Po
ukończeniu szkoły odbył nowicjat w Wilnie i tam został przyjęty do Zakonu
Jezuitów, oraz wyświęcony na kapłana. Szybko zasłynął jako dobry
organizator i wybitny kaznodzieja. Ludzie nie tylko słuchali go chętnie, ale
nawracali się i zmieniali życie. Swoim słowem i łaską porywał katolików,
prawosławnych i protestantów. Nazywano go "duszochwatem".
Jego autorytet i sława rosła nieustannie, ale niestety, wyzwalała nienawiść
wrogów. W okrutnych, wyszukanych mękach zginął 350 lat temu, ale nie "zszedł ze sceny", nie przestał kochać Pana Boga i swej
Ojczyzny, nie przestał troszczyć się o ludzi. Zaczął to tylko czynić
inaczej.
Po
raz pierwszy sam dał o sobie znać w 45 lat po męczeńskiej śmierci, w czasie
oblężenia miasta, kiedy to ukazał się we śnie ks. Godebskiemu rektorowi
Kolegium w Pińsku mówiąc, że ks. rektor szuka pomocy nie tam gdzie powinien
i że to on pomoże strapionym zakonnikom jeśli odnajdą jego ciało i pochowają
je oddzielnie. Dokonano tego, otoczono modlitwą ciało Męczennika i wtedy
okazało się, że wokół Andrzeja Boboli zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe.
Ludzie doznawali cudów i łask. Do jego trumny szli królowie (np.
król August został uzdrowiony), oraz ludzie prości, szli prosić i dziękować,
gdyż wszystkim z woli Bożej przychodził z pomocą.
To
do niego i z nim modlono się i odprawiano procesje w roku 1920, kiedy na osłabioną
Polskę, tuż po odzyskaniu wolności napadły wojska sowieckie. Zwycięski
"Cud nad Wisłą" nastąpił podczas intensywnych modlitw do Matki Bożej i
po zakończeniu nowenny do św. Andrzeja Boboli. Z oblężonymi w Warszawie
modlił się ówczesny nuncjusz apostolski Achille Ratti, który później jako
papież Pius XI kanonizował św. Andrzeja Bobolę w 1938 roku w Rzymie.
Papieże
znali historię Janowskiego Męczennika ze Strachociny. Nabożeństwem darzył
go, Pius XII, który swoją ostatnią, krótką ale ważną encyklikę poświęcił
św. Andrzejowi, nazywając go "Niezwyciężonym
atletą Chrystusa" (16.V.1957).
Papież poruszył w tym dokumencie ważne sprawy dla Polski, chociaż troską
obejmował cały Kościół i swoją wizją wybiegał daleko w przyszłość.
Nazwał tam Polskę "przedmurzem chrześcijaństwa" (antemurale
christianitatis) stwierdzając, ze nasza ojczyzna i nasz naród był zawsze
wierny Chrystusowi i że obrona prawdziwej wiary wiąże się wprawdzie z
koniecznością ofiar, ale jest i pozostanie naszą misją dziejową wyznaczoną
przez Opatrzność.
Andrzej
Bobola na twardszej niż granit cnocie pokory zbudował swoje życie duchowe. Bóg
pokornym łaskę daje i dzięki temu o. Andrzej doszedł do wielkich blasków
świętości. Kochał nade wszystko Boga i ludzi a nie siebie i dlatego
rozkochiwał dusze w Jezusie, pozyskiwał ludzi dla Kościoła i nawracał
ich na właściwą drogę życia. On już wtedy wiedział, że Polska winna być
nie tyle mocna militarnie czy ekonomicznie, co silna moralnie, bo cóż po
liczbie żołnierzy jeśli będą sprzedajni, cóż po bogactwie kupców, magnatów
i biznesmenów jeśli swe dobra zdobywają krzywdą ludzką, wbrew prawu i potem
wywożą je za granicę. Należy przypomnieć, że od roku 2002 święty Andrzej
Bobola jest Patronem Polski, której przychodził z pomocą w różnych,
trudnych momentach jej dziejów.
Nic
dziwnego, ze Papież zachęcał Polaków, aby obchodząc "trójwiekową
rocznicę męczeństwa św. Andrzeja Boboli, rozważali głęboko wzniosłe jego
cnoty i budzili w sobie poczucie obowiązku wstępowania w jego ślady" (tamże).
Z
całą odpowiedzialnością za dary Boże trzeba i dziś przypominać, że Pan
Jezus raz na zawsze wyraził swoją wolę, abyśmy poznali prawdziwego Boga i
pamiętali o zbawieniu, o życiu po śmierci, które osiągamy, jeżeli będziemy
pełnić wolę Bożą.
Wśród
zaleceń naszego Zbawiciela jest troska o zbawienie wszystkich ludzi: "Idźcie
i nauczajcie wszystkie narody" (Mt
28,19). A więc, wszelkimi
sposobami mamy głosić ewangelię, bronić jej, wykładać i szerzyć. Jest to
zadanie dla kapłanów i świeckich, dla Akcji Katolickiej, Stowarzyszeń i Wspólnot
Katolickich, dla rodziców, nauczycieli i wszystkich środowisk. Poznać Słowo
Boże, przeżywać prawdę, że "Bóg
jest miłością" (1 J
4,8) i zachęcać do czynów z miłości
nawet jeśli spotkamy się z niezrozumieniem czy prześladowaniem. Oto najważniejsze
dziś zadanie.
Nie
przemogą Kościoła ci, którzy zamęczyli świętego Andrzeja, ani nowocześni
prześladowcy, którzy zabili ks. Władysława Findysza, błogosławionego męczennika
ze Żmigrodu, czy księdza Jerzego Popiełuszkę, a także tylu innych kapłanów
i świeckich. Nie przemogą Kościoła i jego Ewangelii ci, którzy dzisiaj,
wypominając nasze biskupie i kapłańskie słabości zapominają, że siłą
Kościoła nie są ludzie, ale jest żyjący w nim Jezus Chrystus, który
przebacza grzechy zachęcając do nawrócenia: "idź w pokoju i nie grzesz więcej" (por. J 8,11). Przykład św. Andrzeja Boboli przypomina dziś mocniej niż
kiedykolwiek obowiązek uczciwszego, bardziej ofiarnego życia wszystkich chrześcijan:
biskupów, księży, zakonów i świeckich. Jedynie święci są pełnymi świadkami
Chrystusa i skutecznymi siewcami Ewangelii.
Wielki
Post rozpoczął się środą popielcową od wielkiego oczyszczania Kościoła.
Powrót do prawdy i nawrócenie jest zawsze potrzebne, ale fałsz intencji
polega na tym, że oczyszczenia chcą niekiedy dokonywać ci, którzy ten Kościół,
jego kapłanów i wiernych po II wojnie światowej brukali, szkalowali i łamali,
a nawet męczyli i zamykali do więzień. Nie przestali nas i w ostatnich latach
szkalować, wmawiając światu, że naród, który złożył najwięcej ofiar
przy ratowaniu Żydów w czasie II wojny światowej bywa oskarżany jako
antysemicki. Dziś próbuje się z kolei wmówić nam, że Kościół, który w
Polsce najmocniej opierał się ideologii komunistycznej nie ma prawa do godnej
historii z okresu powojennego, bo prześladowcy siłą lub naciskami złamali
kilku jego kapłanów, którzy zresztą w większości wypadków uczciwością
życia i pracą naprawili chwilową słabość i pokazali, kto był przyczyną
ich załamania, a kto jest siłą ich duchowego odrodzenia.
Dzielę
się dziś z Wami moim głębokim przekonaniem, że i w najbliższych latach będzie
toczony bój o obraz wiary i rolę Kościoła w Polsce, w Europie, w świecie.
Chodzi tu o to czy religia ma pozostać sprawą formalną, prywatną, właściwie
martwą czy żywotnie i twórczo będzie obecna w życiu prywatnym i
publicznym. Chodzi o to czy w ustanawianych prawach uszanuje się Boże
przykazania chroniące wszystkich, także najsłabszych i biednych, czy Bóg będzie
miał w życiu ludzi i narodów należne sobie pierwsze miejsce. Jeśli
bowiem o losach świata będą decydować sami ludzie tylko dlatego, że zdobyli
władzę, ze mają siłę i pieniądze, wtedy stajemy już o krok od
niebezpieczeństwa przemocy i niesprawiedliwości. Sługa Boży Jan Paweł II
przestrzegał, że demokracja bez etyki łatwo przeradza się w totalitaryzm.
Warto o tym pamiętać. Warto zaufać bardziej Bogu niż ludziom, a jeśli
ludziom to takim, którzy nie lekceważą Boga i słabego, biednego człowieka.
Mówię
o tym, bo jestem przekonany, że trzeba prostować myślenie i przestrzegać
przed niebezpieczeństwami. Wierzę, że wszystko zależy od naszego umiejętnego
i mądrego poderwania się do czynów. Możemy przy tym liczyć na Bożą
pomoc, na wstawiennictwo Matki Najświętszej, na interwencję św. Andrzeja
Boboli i naszych świętych.
Jan
Paweł II na progu wolnej Polski mówił z nadzieją: "jestem
dobrej myśli. Polacy już nieraz umieli być wolnymi. Umieli swoje umiłowanie
wolności przekształcać w twórczość" (Płock
7.VI.1991), "Wiele
z tego, co będzie jutro, zależy od zaangażowania się dziś dzisiejszego
pokolenia chrześcijan" (Częstochowa
15.VI.1991).
A
zatem to wiara, sumienna praca i ofiarny trud naszych kapłanów oraz ludzi
gotowych poświęcić życie dla Boga i Chrystusa, dla Ojczyzny i drugiego człowieka
zdecydują o losach naszych i naszego narodu. Takich ludzi gorącej wiary i
wielkiego poświecenia bardzo potrzeba naszemu światu i naszemu narodowi.
Widzimy ich niewielu, bo pewnie nie lubią się reklamować, ale niech wytrwają,
patrząc na przykład i modląc się o pomoc nowego Patrona Polski św. Andrzeja
Boboli. On sam już wielokrotnie przypominał o mocy swojego wstawiennictwa.
Uruchomi je i ujawni także dziś. Oto dlaczego z ufnością modlimy się do
niego słowami Papieża Piusa XII z jego niezwykłej encykliki, niech Polska i
każde polskie serce poczuje się "przedmurzem chrześcijaństwa, bo Bóg tę właśnie rolę narodowi
polskiemu przeznaczył" (Pius
XII). A więc odwaga w wyznawaniu
wiary i obrona zasad życia według Ewangelii staje się zadaniem każdego z
nas, zadaniem Kościoła w naszej Ojczyźnie.
Pius
XII nie krępował się powiedzieć przed światem już w 1957 roku o "roli
polskiego narodu" w zachowaniu jedności i męstwa w wierze. Nie wstydzę się
i ja - wbrew wielu małodusznym - przypomnieć zachętę wielkiego Papieża:
Bracia Rodacy "Postępujcie nadal mężnie,
ale z tą odwagą chrześcijańską, która idzie w parze z roztropnością i z
tą mądrością, która umie bystro patrzeć i przewidywać. Wiarę katolicką
i jedność zachowujcie" (Invicti athletae Christi, 16.V.1957).
Kościół w Polsce musi się bardziej zjednoczyć wokół Chrystusa i Jego
Matki poprzez modlitwę, zjednoczyć się w wierze i gotowości do życia
bardziej pokornego, gotowego do ofiar, życia zgodnego z Bożymi przykazaniami,
o których trzeba mówić w rodzinach i w miejscach pracy, które należy
zachować w dniach odpoczynku.
Taka
postawa przyniesie dobre owoce. Tym dojrzalsze one będą z im większą miłością
Krzyża Chrystusowego i naszego codziennego Krzyża włączymy się do
przebudowy naszej Ojczyzny. Takie oto zadania widzę na tegoroczny Wielki Post.
Przypatrując się powołaniu naszemu podejmujmy refleksję nad odpowiedzialnością
za Ewangelię i gotowość do życia wiarą, a także gotowość do jej obrony.
Usłużmy też Kościołowi i jego pasterzom naszą serdeczną, wielkopostną
modlitwą. Pamiętajmy o prześladowanych za wiarę i cierpiących dla imienia
Chrystusowego, których i dzisiaj na świecie nie brakuje.
Całym
sercem polecam Was wszystkich Matce Najświętszej i św. Andrzejowi Boboli,
Patronowi Polski. A na życie z wiary z serca błogosławię.
Wasz Arcybiskup
(-) X Józef Michalik
ARCYBISKUP METROPOLITA PRZEMYSKI
* * *