Do strony tytułowej

  Parafia Strachocka  

  Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli  

  Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej  

  Informacje dla pielgrzymujących do Strachociny  

  Mówi ksiądz Proboszcz, Józef Niżnik  

W Strachocinie Pochodzenie Formacja "Duszochwat"
Męczeństwo Dzieje kultu Święty Patron
Modlitwy W literaturze Encyklika Linki

Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli w Strachocinie

krzyż

"Duszochwat"

      Po złożeniu uroczystej profesji ks. Andrzej Bobola został superiorem w Bobrujsku. Pełnił tę funkcję do wiosny 1633 roku. Jego gorliwość religijna, zapał w służbie Bożej, dbałość o zbawienie drugich musiały uderzyć każdego. Spieszono mu więc chętnie z pomocą, tym bardziej, że umiał przestawać z innymi i zjednywać ich dla Boga, dla pracy apostolskiej, którą rozwijał i dla siebie.
W roku 1633 złożył urząd superiora w Bobrujsku w ręce Marcina Rydzewskiego, a sam udał się do kolegium w Płocku, gdzie miał oczekiwać dalszych zarządzeń prowincjała. W 1633 roku bawił on tam jako "gość", bez określonego bliżej zajęcia. W 1634 i 1635 roku kierował istniejącą od 1616 roku Kongregacją Mariańską uczniów kolegium. Jakim pracom poza tym się oddawał - zupełnie nie wiadomo.
      Za staraniem Jakuba Markwarta, profesora Boboli w czasie studiów filozoficznych, a od 1636 roku przełożonego domu profesów w Warszawie, przeniesiono o. Andrzeja do stolicy i powierzono mu zaszczytny, ale i trudny zarazem urząd kaznodziei. Na lipiec 1636 roku wyjechał do Wilna, by - jako profes - wziąć udział w kongregacji prowincji litewskiej.
      W 1637 roku znalazł się z powrotem w Płocku, gdzie powierzono mu obowiązki kaznodziei i prefekta (dyrektora) nauk w kolegium.
      W roku następnym wola przełożonych kieruje Bobolę do Łomży, gdzie przebywa cztery lata, bo do 1642 roku, pełniąc podobny urząd dyrektora szkół, doradcy przełożonego i kaznodziei. Jego wymowa a zarazem i dobre, życzliwe serce wzbudzają zaufanie: przychodzą do niego ludzie z prośbą o radę i pomoc w powikłanych sprawach.
      3 lipca 1642 r. wziął Bobola udział w obradach kongregacji profesów w Wilnie. Po ukończonej kongregacji pozostał w domu profesów i do końca 1642 roku pracował jako doradca przełożonego - Marcina Hinczy, jako moderator Kongregacji Mariańskiej mieszczan, prowadził też w kościele wykłady z Pisma Świętego. Było to jakby krótkim wypoczynkiem po uciążliwych latach nauczania i kierowania szkołami w Płocku i Łomży. Już wnet czekały go trudy pracy misjonarskiej.
      Z końcem 1642 roku lub z początkiem roku 1643 przeniesiono o. Andrzeja do kolegium jezuickiego w Pińsku, gdzie aż do lipca 1646 r. pełnił obowiązki kaznodziei, kierownika nauk i moderatora Sodalicji Mariańskiej ziemian z Pińszczyzny. Kronika kolegium pińskiego z tych lat mówi o ożywionej pracy księży nad pozyskaniem prawosławnych dla katolicyzmu. Była to bardzo owocna praca. Pomimo wielu przeszkód i gróźb liczni prawosławni przychodzili do jezuickiego kościoła na kazania i nauki katechizmowe; mnożyły się nawrócenia na katolicyzm. Szlachta prawosławna często oddawała swe dzieci na naukę do kolegium jezuickiego, za czym zwykle szło nawrócenie się rodziców. Uczniowie szkoły podległej o. Andrzejowi wywierali zbawienny wpływ na swe rodziny. Wielką rolę grało w tym osobiste oddziaływanie o. Boboli na swych uczniów. Chętnie garnęli się oni do niego i miłowali go, wdzięczni za dobroć i życzliwość, jakiej od niego doznawali.
      Jednocześnie wzrasta w Pińsku nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. Bez wątpienia i to należy przypisać działalności Andrzeja Boboli. Wszak już zaraz po przybyciu do Pińska zakłada tam Sodalicję ziemian pińskich pod wezwaniem Matki Bożej Wniebowziętej, której zostaje kierownikiem. Zapał i miłość ku Bogu i Najświętszej Pannie kazała mu podejmować tyle różnych prac; płomienna i pobożna dusza skłaniała go do coraz to nowych wysiłków, ale zdrowie zaczęło zwolna niedomagać. Prawdopodobnie dlatego przełożeni przenoszą go w lecie 1646 roku do Wilna. Spędzi tu, w domu profesów przy kościele św. Kazimierza, sześć lat (do 1652). W czasie swego pobytu w Wilnie Bobola wziął dwukrotnie udział w kongregacjach prowincjonalnych, w latach 1649 i 1651. Zdrowie jego około 1649 roku nieco się poprawiło, ale już w następnych latach nastąpiło znaczne pogorszenie.
      Tymczasem wydarzenia rozgrywające się na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej, dotkliwie godzące w Kościół katolicki i bolesne dla zakonu jezuitów, wymagały od niego nie tylko hartu moralnego, ale i dużego zasobu sił fizycznych.
      W miesiącach letnich 1652 roku przybył o.Andrzej po raz drugi do Pińska, gdzie, z niedługimi przerwami, przebywał i pracował aż do końca swego życia. Przez cały ten czas pełnił obowiązki kaznodziei w kościele św. Stanisława i misjonarza w okolicy. Warunki pracy misyjnej na Polesiu były podówczas bardzo ciężkie. Jedną z największych może trudności była bezdrożność okolicy, zwłaszcza na południu od Pińska. We wsiach, wzniesionych na piaszczystych wydmach, otoczonych lasami i bagnami, oddalonych jedna od drugiej - ludzie żyli w bardzo prymitywnych warunkach. Ich stan religijny był wprost opłakany. Katolicy, rozrzuceni wśród prawosławnych, przyjmowali ich formy religijne; poza chrztem nie dbali o inne sakramenty, bardzo mało wiedzieli o wierze. Jedyną ich modlitwą były słowa Hospody pomyłuj, jedyną praktyką jaką objawiali swój katolicyzm, było powstrzymanie się od spożywania mięsa, i to w soboty! W naiwności swej hołdowali licznym przesądom i zabobonom. W niedzielę i święta zjeżdżali się tłumnie w Pińsku, gdzie odbywał się targ, sprzedaż i zakupy. Na glos dzwonu udawali się do kościoła lub cerkwi, by otrzymać "błogosławieństwo", potem po brzegi wypełniali karczmy i gospody, skąd wracali na noc do domów, pijani, bez grosza zarobionego na targu.
      Bobola urządzał wyprawy misyjne w okolice rozciągające się między Pińskiem a Janowem Poleskim. Obchodził miasteczka i wioski, wygłaszał w większych skupiskach ludzkich kazania, a przede wszystkim wstępował do wiejskich lepianek, by mówić ludziom o wierze. Nauczał katechizmu i w przystępny sposób wskazywał im, jak mają urządzić swe życie po katolicku. O ile zaszła potrzeba, udzielał Chrztu Św., łączył pary małżeńskie, spowiadał i ze szczególnym umiłowaniem udzielał Komunii Św. Najchętniej pracował nad zaniedbaną młodzieżą, którą miłym swym usposobieniem przyciągał do siebie i z wielką gorliwością oraz umiejętnością uczył katechizmu.
      Praca Andrzeja Boboli na Polesiu przypadła na lata wielkiego zagrożenia dla Cerkwi unickiej. Jej losy w tych niespokojnych i tragicznych dla Rzeczypospolitej czasach tak wiele zależały od rokowań politycznych, od wyników kolejnych zmagań orężnych. Apostoł Polesia w swojej pracy misyjnej nie miał innych argumentów, jak tylko samą wiarę i innych narzędzi, jak tylko swoją gorliwość, wiedzę, talent duszpasterza. Tak uzbrojony wstępował do domów i cerkiewek prześladowanych unickich Rusinów, uczył ich o wierze katolickiej, podtrzymywał w wierności dla niej. Co więcej, czynił wszystko, co było możliwe, by pozyskać dla jedności z Kościołem katolickim prawosławnych. W pracy tej przyszło mu prowadzić dysputy z uczonymi mnichami prawosławnymi. Z dysput takich Andrzej Bobola, dzięki znajomości Ojców Kościoła i Doktorów Wschodu, żywych w tradycji tak prawosławia, jak i Kościoła katolickiego, wychodził zwycięsko.
      Jego praca misyjna wśród prawosławnych przynosiła coraz obfitsze owoce. Za największe z nich należy uznać przejście dwóch prawosławnych wsi, Bałandycze i Uzdrożyn, liczących około 80 domów na katolicyzm. Miasteczko Janów z prawosławnego stało się w większości katolickim. Wobec takich skutków pracy nie mogą dziwić tytuły, jakimi go jeszcze za życia zaszczycono. Prawosławni nazwali go "duszochwatem", katolicy "łowcą dusz" i "apostołem Pińszczyzny". Proporcjonalnie do owoców jego pracy misyjnej i wzięcia, jakim się cieszył wśród ludności katolickiej, wzrastała u zwolenników prawosławia nienawiść do jego osoby i żądza zemsty za liczne nawrócenia na katolicyzm.
      Według niektórych relacji, w 1653 roku Bobola przebywał w Smoleńsku, a potem w Połocku. W lipcu 1655 roku bierze udział w kongregacji prowincjonalnej jezuitów w Warszawie, skąd wyjeżdża do Wilna, przeznaczony do pracy przy kościele św. Kazimierza. Niedługo po jego przybyciu dla Wilna nastają ciężkie czasy. 8 sierpnia 1655 roku miasto wpada w ręce wojsk rosyjskich i Kozaków. Rabunek i rzeź mieszkańców przybrały straszliwe rozmiary. Miary nieszczęść dopełnił pożar szalejący przez 17 dni. Wielu mieszkańców szukało ocalenia w ucieczce, rozproszeniu ulegli też jezuici wileńscy. Opuścił też Wilno Andrzej Bobola i udał się do Pińska, gdzie jako wygnaniec z domu profesów przebywał aż do śmierci.

Ks. Józef Niżnik                              
(z książki "Św. Andrzej Bobola. Niestrudzony wyznawca Chrystusa")

 

  Do góry strony


 
Tłem jest trawa pochodząca z widoku na Strachocinę wykorzystanego jako tło strony tytułowej.