Do strony tytułowej

  Parafia Strachocka  

  Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli  

  Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej  

  Informacje dla pielgrzymujących do Strachociny  

  Mówi ksiądz Proboszcz, Józef Niżnik  

W Strachocinie Pochodzenie Formacja "Duszochwat"
Męczeństwo Dzieje kultu Święty Patron
Modlitwy W literaturze Encyklika Linki

Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli w Strachocinie

krzyż

Męczeństwo św. Andrzeja Boboli


      Zadnieprze niszczono "ogniem i mieczem". Ginęły tysiące niewinnych ludzi. Zarówno unitów, łacinników, jak i prawosław-nych. Szczególnie jednak dzieje katolicyzmu na ziemiach ruskich w tym czasie - to jedno wielkie martyrologium. Prawie wszystkie świątynie katolickie i klasztory zburzono. Ginęli franciszkanie, męczeństwo poniosło wielu dominikanów. Głównie jednak kozaczyzna głosiła wojnę przeciw unii i jezuitom.
      Uwagi o dziejach chrześcijaństwa na Rusi, próbach unii i siedemnastowiecznym potopie na naszych Kresach Wschodnich nie są jakąś dygresją. One stanowią kontekst potrzebny do zrozumienia tego, co stało się w pewne majowe popołudnie w Janowie Poleskim. Dodać jeszcze wypada, że Chmielnicki sprzymierzył się także z Rakoczym, który w maju 1657 roku zdobył Brześć nad Bugiem. Część jego armii pozostała na kwaterach w tym mieście. Kozacy z Ukrainy, łącznie z kozakami Rakoczego z Wołoszy, zapuszczali się daleko na Wołyń i Polesie. Na Polesiu grasowały oddziały Zdanowicza. Jeden z nich zajął Pińsk. Prawosławni bardzo szybko połączyli się z tymi oddziałami. Unici i Polacy, zarówno świeccy jak i duchowni schronienia przed grożącymi napadami szukali w lasach i pobliskich miejscowościach. W takich okolicznościach opuścili Pińsk najbardziej zagrożeni spośród jezuitów: księża Szymon Maffon i Andrzej Bobola.
      Maffon znalazł się w Horodcu, gdzie pracował w kościele parafialnym. Dnia 15 maja rano napadła na plebanię wataha kozaków, zdążająca z Brześcia do Pińska, i okrutnie się z nim rozprawiła.
      Ci sami kozacy przybyli do Janowa dnia 16 maja po południu. Urządzili taką rzeź żydów i katolików, że i prawosławnych ogarnęła trwoga. Zaraz im wytłumaczono, iż nie mają się czego obawiać, bo rządy przeszły teraz w ręce kozackie. Muszą jednak najpierw wyciąć w pień wszystkich katolików. Uspokoiło to ludność prawosławną, która stanęła po stronie kozaków i pomagała w ściganiu katolików. Usłużni opowiedzieli o Boboli, jako o wielkim szkodniku, który spowodował odstępstwo wielu od prawosławia. Poinformowali przy tym, że znajduje się w Peredyle, na dworze Przychockiego, dzierżawcy wsi Mohylna.
      Wtedy dowódca watahy posłał oddział kozaków z rozkazem ujęcia Boboli i doprowadzenia go do Janowa.
      O tym, co było dalej, niech jednak opowie sam ks. Paciuszkiewicz, autor dzieła ("Życie i dzieje Św. Andrzeja Boboli"), które stanowi podstawę tego opracowania:
      >Możliwe, że wieści o gwałtach w Janowie doszły już do Peredyla i wskutek nich Bobola wsiadł na wóz, by się schronić gdzie indziej. W każdym razie pewnem jest, że kozacy dopadli go jeszcze w Peredyle, jadącego wozem. Woźnica Jan Domanowski rzucił lejce i zbiegi do lasu, Andrzej zaś pozostał na miejscu i polecając się Bogu, oddał się w ich ręce.
      Było już po południu. Kozacy powierzyli swe konie Jakubowi Czetwerynce i poczęli natychmiast "nawracać" Andrzeja na wiarę prawosławną. Namowy i groźby nie odniosły skutku, wobec tego obnażyli go, przywiązali do płotu i skatowali nahajkami, poczem odwiązanego bili po twarzy, przyczem Andrzej postradał kilka zębów. Następnie związali mu ręce, umieścili go między dwoma końmi, do których go przytroczyli i ruszyli do Janowa. Kiedy w ciągu czterokilometr owego marszu Bobola opadał z sil, popędzali go nahajkami i lancami, po których pozostały dwie głębokie rany w lewem ramieniu od strony łopatki, prócz tego jedno cięcie, prawdopodobnie od szabli, na lewem ramieniu. Odarty z odzienia, pokryty sińcami i krwawiącemi ranami, odbył Andrzej swój wjazd triumfalny do Janowa, gdzie eskorta oddała go niezwłocznie w ręce starszyzny. Tu przyjęto go podobno szyderstwami i okrzykami: "To ten Polak, ksiądz rzymskiej wiary, który od naszej wiary odciąga i na swoją polską nawraca!"
      Jeden z kozaków dobył szabli i wymierzył cięcie w głowę Boboli, ten jednak wskutek naturalnego odruchu uchylił się i zasłonił ręką, tak że częściowo udaremnił śmiertelne cięcie, ale za to poniósł bolesną ranę w pierwsze trzy palce prawej ręki.
      Równocześnie sprowadzono unickiego proboszcza janowskiego Jana Zaleskiego i uwiązano go do płotu, by go później poddać torturom. Jakiś litościwy wieśniak, korzystając z tego, że kozacy zajęci byli męczeniem Boboli, przeciął więzy i ułatwił Zaleskiemu ucieczkę.
      Przygotowane przez kozaków krwawe widowisko ściągnęło liczny tłum ciekawego pospólstwa, wśród którego znajdowali się obok Czetwerynki, Joachim Jakusz, Chwedko, Jan Skubieda, Paweł Hurynowicz, Stanisław Wojtkiewicz, Dryk i Utnik. Tymczasem kozacy bezzwłocznie zajęli się Bobolą. Kolejności katuszy mu zadanych, wobec chaotycznych zeznań świadków w procesach apostolskich, ustalić niepodobna, zastosowanie ich oraz rodzaj nie ulega jednak żadnej wątpliwości.
      Na rynku janowskim w pobliżu drogi, wiodącej do Ohowa, stała szopa Grzegorza Hołowejczyka, służąca za rzeźnię i jatkę. Wprowadzono tam Bobolę, rzucono go na stół rzeźnicki i uwiwszy wieniec z młodych gałęzi dębowych ściskano mu głowę. Następnie, wzywając go do porzucenia wiary katolickiej przypiekali mu ciało ogniem. Stałość Andrzeja doprowadzała ich do coraz większego okrucieństwa. "Temi rękami Mszę odprawiasz, my cię lepiej urządzimy" mieli wołać do niego i wbijali mu drzazgi za paznokcie. "Temi rękami przewracasz kartki ksiąg w kościele, my ci skórę odwrócimy, ubierasz się w ornat, my cię lepiej ozdobimy, masz za małą tonsurę na głowie, my ci wytniemy większą", wołali podobno w dalszym ciągu, zdzierając nożami skórę z rąk, piersi i głowy, odcinając wskazujący palec lewej ręki, końce obydwu pierwszych palców i wycinając skórę z dłoni.
      Łaska, jakiej Bóg udziela swym wybranym męczennikom, krzepiła Bobolę i dodawała mu wprost nadludzkich sił fizycznych i moralnych, dzięki czemu, poddając się woli Boga, wśród jęków wzywał świętych imion Króla i Królowej Męczenników, Jezusa i Marii, a w odpowiedzi na szyderstwa i bluźnierstwa swych katów, wzywał ich do opamiętania. Ci prowadzili swe ohydne dzieło w dalszym ciągu. Wykłuli mu prawe oko, przewrócili go na drugą stronę, zdzierali mu skórę z pleców i świeże rany posypywali plewami z orkiszu, odcięli mu nos i wargi, przez otwór wycięty w karku, wydobyli język i odcięli u nasady, wreszcie powiesili go u sufitu za nogi, głową na dół i naśmiewali się z ciała rzucającego się w konwulsjach i skurczach nerwowych: "Patrzcie, jak Lach tańczy!"
      Dwugodzinne katusze dobiegały już końca, odcięty ze sznura, padł Bobola na ziemię i odziany w najcenniejszy ornat, bo utworzony z purpury krwi własnej, wznosił swe okaleczało ręce ku niebu, składając u tronu Boga ofiarę z życia i krwi własnej. Tak kończył swą pielgrzymkę ziemską apostoł miłości i jedności, który prawie całe swe życie oddal na służbę Bogu i dobru dusz, i nie zawahał się nawet przed złożeniem ofiary z swego życia, tego dowodu najwyższego stopnia miłości Boga i bliźniego. Dwukrotne cięcie szablą w szyję, było ukoronowaniem tragedji janowskiej, której ofiarą padł dnia 16 maja 1657 r. Andrzej Bobola.<

Ks. Józef Niżnik                              
(z książki "Św. Andrzej Bobola. Niestrudzony wyznawca Chrystusa")

 

  Do góry strony


 
Tłem jest trawa pochodząca z widoku na Strachocinę wykorzystanego jako tło strony tytułowej.