MARIA WZIĘŁA FUNT SZLACHETNEGO I DROGOCENNEGO OLEJKU

Kochani bracia i siostry!

Drodzy Czciciele św. Andrzeja Boboli i Radiosłuchacze radia Fara!

Kościół w Ewangelii w Wielki Poniedziałek, przypomina wydarzenie z życia Jezusa, które miało miejsce w Betanii na sześć dni przed Paschą. Jezus przed tym świętym, przychodzi do domu, w którym mieszkają Jego przyjaciele. Ci, urządzają na Jego cześć ucztę, by podziękować Mu za wskrzeszenie Łazarza. Podczas tej uczty dochodzi do wydarzenia, którego nikt z obecnych nie przewidział. Tego nie było w programie. Jedna ze sióstr Łazarza, Maria, pochyla się do stóp Jezusa, wylewa na nie drogocenny olejek, a następnie własnymi włosami je ociera. Ta scena podczas przyjęcia musiała zrobić wielkie wrażenie na tych, co tam byli. Ale, czy rozumieli, co Maria pragnie powiedzieć Jezusowi? Chyba nie wszyscy. Zachowanie Judasza to potwierdza.

By zrozumieć zachowanie Marii, trzeba przywołać inne wydarzenie z Ewangelii, w którym bierze ona udział. Wydarzenie, które miało miejsce nieco wcześniej. Oto Maria zostaje przyłapana na grzechu cudzołóstwa. Ludzie chcą ją ukamienować. Gdyby Jezus nie znalazł się w pobliżu, na pewno, by ją ukamienowano. To, że żyje, zawdzięcza Jezusowi. On przyszedł jej z pomocą w momencie, gdy już dla niej nie było żadnego ratunku. On ją wtedy zrozumiał i ocalił. Maria, to dobrze zapamiętała. To co zrobił Jezus, wywarło na niej takie wrażenie, że od tej chwili zmieniła swoje życie. Przestała być grzesznicą. Dzięki Jezusowi, stała się inną kobietą. Inne były jej pragnienia, oczekiwania, a także zmieniło się jej patrzenie na ludzi i świat. Nosiła w sercu potrzebę wdzięczności, ale nie było okazji.

Teraz, ten Jezus jest tak blisko. Jest w jej domu. Więc jest okazja, by Mu za wszystko podziękować. Pomysł wdzięczności jest szokujący. Upada do nóg i drogocenny olejek wylewa na Jego stopy. Jezusa zachowaniem kobiety, ani się nie gorszy, ani go to, co robi nie dziwi. On w tej postawie zobaczył miłość i wdzięczność. Docenia jej pomysłowość i odwagę. A, gdy eden z uczniów ja osądza, Jezus staje w jej obronie i mówi mu: zostaw ją.

 

Moi drodzy! W tym wydarzeniu odczytanym przed chwilą należy zobaczyć coś więcej. Kościół przypominając postawę Marii, pragnie pouczyć wiernych, jak powinni przeżywać nadchodzące dni, Wielkiego Tygodnia. W naszej postawie powinny być wiele wdzięczności i miłości, okazywanych Jezusowi. Przecież, tak wiele Mu zawdzięczamy. Zresztą przypomni nam to wszystko liturgia Triduum Paschalnego. Jezus wpierw zaprowadzi nas do Wieczernika, by powiedzieć nam, że dla nas ustanowił - Kapłaństwo i Eucharystię.  Potem pójdziemy z Nim na Golgotę, byśmy przyjrzeć się znamionom prawdziwej miłość, którą z wysokości krzyża objawia ludziom. Na koniec pokaże nam pusty grób, byśmy uwierzyli, że jesteśmy powołani do życia wiecznego. Gdyby nie było Wieczernika, Golgoty i pustego grobu, jakże egzystencja każdego z nas na ziemi byłaby owiana lękiem, smutkiem i bezsensem. Bylibyśmy nieszczęśliwi, jak Maria, dopóki nie spotkała Jezusa. Szukalibyśmy radości życia, ale w dobrach przemijających. 

Jeśli wiemy, jak mamy żyć i gdzie mamy złożyć nadzieję, to jest to zasługa Jezusa. To On  napełnił ludzkie życie nowymi treściami i nadał mu głęboki sens. Mamy wspaniałą perspektywę - zamieszkania w domu Ojca. Każdy z nas w Jezusie jest kimś jedynym. On wyzwolił nas ze zła. Daje poczucie bezpieczeństwa. A dary, które wysłużył Jezus uzdalniają ludzi do życia wiecznego.

Czyż nie ma za co dziękować? Pozostaje tylko nasza pomysłowość i odwaga w wyrażeniu wdzięczności i miłości. Przypomnienie więc "wspaniałego czynu Marii" przed ważnymi tak ważnymi wydarzeniami zbawczymi - ma głęboki sens. W tej Ewangelii jest wygłoszone najgłębsze w swej treści kazanie, którego przesłanie każdy z nas ma wziąć sobie do serca na najbliższe dni. Jezus od każdego z nas - oczekuje wspaniałomyślnej  miłości i wdzięczności.

Aby postawa, jakiej oczekuje od nas Bóg była bardziej zrozumiała, patrzymy teraz na św. Andrzeja Bobolę. Bowiem jego życie i czyny były wyrazem wdzięczności wobec Bogu za dar powołania do życia zakonnego i kapłaństwa. On znał swoją nicość, ale Bóg mu zaufał.  Dlatego, gdy został kapłanem, gorliwością apostolską mówi o miłości Boga. Wszystko, co wiemy o czynach św. Andrzeja jest wdzięcznością za okazaną mu miłość.

My, tutaj w Strachocinie, gromadząc się w każdym miesiącu prosimy św. Andrzeja, aby nam pomagał kochać Boga. Często tą miłość - wiążemy z wysłuchanymi prośbami, które zanosimy do Boga za przyczyną św. Andrzeja. Każda intencja wysłuchany pobudza nas do wdzięczności Bogu.

Dlatego dzisiaj przywołam jedno ze świadectw, które otrzymałem w minionym tygodniu od p. Edyty, mieszkanki naszej archidiecezji przemyskiej. Oto świadectwo:

Poród  dziecka w kwietniu 2005 r. spowodował powikłania jelita grubego.  W czerwcu 2005r. miałam operację  która nie rozwiązała problemu. Lekarz, proktolog z Rzeszowa, po dłuższym (1,5 roku) leczeniu również nie zmienił sytuacji zdrowotnej a objawy choroby nasiliły się. Stan chorobowy związany z jelitem grubym spowodował  pojawienie się nowego problemu określany jako zespół jelita wrażliwego.  Ścisła dieta (spadłam z wagi o 16 kg i ważyłam  42kg.), silne dolegliwości bólowe i nasilająca się depresja oraz opinia lekarza że leczenie jest długotrwałe i nie gwarantuje powrotu do zdrowia wywołały apatię i brak nadziei na wyleczenie się . Ostatecznością miała być kolejna operacja  na którą nie chciałam się zgodzić gdyż nie rozwiązało by to całkowicie problemu. Rodzice bardzo przeżywali moją sytuację i doradzili mi abym swój problem powierzyła Panu Bogu ale w szczególny sposób , bo za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli, opierając swoją  wiarę na ich bardzo silnej wierze w orędownictwo tego świętego bo doświadczyli od niego wiele pomocy a szczególnie w trudnej sytuacji po wypadku samochodowym. We wrześniu 2006r. pojechaliśmy do Strachociny aby w sanktuarium św. Andrzeja Boboli prosić o łaskę zdrowia. W tym Sanktuarium została odprawiona Msza św. w mojej intencji. Z rodziną trwałam na modlitwie (nowenna do św. Andrzeja Boboli). Przez następne pół roku sytuacja zdrowotna nie uległa poprawie lecz bardziej się zaostrzyła. W tej sytuacji zmieniłam lekarza który także nie potrafił mi pomóc w tym sensie aby zmniejszyć częste dolegliwości bólowe. Moje oczekiwanie na uzdrowienie zmieniło się na przeżywanie jakiegoś dużego żalu i pojawiło się wiele pytań i wątpliwości. Bardzo uwierzyłam że św. Andrzej Bobola pomoże mi przynajmniej cierpliwie znosić cierpienie . Jego milczenie sprawiło że codziennie go wzywałam zadając pytanie : dlaczego mi nie pomogłeś ? Po jakimś czasie miałam sen związany z osobą św. Andrzeja Boboli. Po tym śnie ( ku mojemu zdumieniu ) jakoś bardzo się uspokoiłam i pogodziłam z moją sytuacją i uznałam (zrozumiałam) że widocznie taka jest wola Boża. To było dziwne doświadczenie dla mnie bo w takich kategoriach raczej nie zdarzało mi się myśleć, choć traktowałam swoją wiarę w Pana Boga bardzo poważnie. Ścisła dieta odebrała mi smak i łaknienie. Jednak po kilkunastu dniach  po tym bardzo dla mnie mocnym i przedziwnym doświadczeniu duchowym, przyszła mi chęć na spożycie zabronionych dla mnie art. spożywczych . Po zjedzeniu przestałam odczuwać dolegliwości bólowe.  I tak sobie pozwalałam coraz odważniej jeść dosłownie wszystko oraz odstawiłam leki bez konsultacji z lekarzem. Czując się tak szybko coraz lepiej zrozumiałam że tak nagły powrót do zdrowia jest związany z pomocą św. Andrzeja Boboli. Często wracałam myślami do wspomnianego snu i które coraz bardziej utwierdzały moje przekonanie, że to uzdrowienie pochodzi przez wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli u Pana Boga.

Edyta, będąc wdzięczna św. Andrzejowi, wie, że miłość należy się Bogu, który tylko św. Andrzeja wysłuchał. I to jest piękne w tej formacji duchowej, że czciciele św. Andrzeja wiedzą, że Patron tego miejsca prowadzi wszystkich do większej miłości Boga. Dlatego tym bardziej zrozumiemy to przesłanie Ewangelii, na Wielki Tydzień. Skoro św. Andrzej przez całe kapłańskie życie wyrażał przez gorliwość apostolską wdzięczność Bogu za to, kim jest, to tym samym zachęca nas, byśmy też w podobny sposób wyrażali Bogu swoją wdzięczność. A mamy za co dziękować. Choćby i za to, co tutaj się dzieje w Strachocinie. Za ten kult. Za wysłuchane modlitwy. Za tak znaczące cuda. Przecież mamy to sanktuarium, dzięki Bożemu miłosierdziu.

A jeśli do tego, co powiedziałem każdy z nas rozważy swoje osobiste otrzymane łaski, to dopiero zobaczymy, jak mamy w te dni za co być wdzięczni Bogu. Dlatego niech wzorem wspaniałej miłości i wdzięczności będzie nam ewangeliczna Maria, a pomocą św. Andrzeja. Amen.

 


Copyright © 2011-2024 EB

Jesteś naszym: 492947 gościem.