Jest naszym pragnieniem, żeby wszyscy chrześcijanie na całym świecie…

a zwłaszcza synowie polskiej ziemi… pobożnym sercem i umysłem rozważyli jego męczeństwo i jego świętość.

( słowa z encykliki Piusa XII)

 

Kochani!

16 maja w tym roku, mija 60 lat, gdy Papież Pius XII napisał te słowa w encyklice Invicti athletae Christi, poświęconej św. Andrzejowi Boboli. Z okazji tej rocznicy warto zastanowić się: czy Polacy spełnili pragnienie Papieża i znają życiorys św. Andrzeja Boboli? Czy mają świadomość, że jest to święty wyjątkowy?

A, że jest wyjątkowy świadczy fakt, że temu świętemu pochodzącemu z Polski Papież poświęca w całości encyklikę. Parafie, którym patronuje św. Andrzej, a jest ich w Polsce około 200, mają pewnie tego świadomość, bo kaznodzieje z racji odpustu na to zwracają uwagę. A, co z resztą parafii? Czy kapłani i wierni w Polsce mają wystarczającą wiedzę o św. Andrzeju?

Mam pewne wątpliwości. A były ku temu okazje, aby zainteresować Polaków postacią św. Andrzeja Boboli. Jedna z nich związana była z objawieniami św. Andrzeja w Strachocinie, gdzie upomniał się o swój kult pod koniec XX wieku, a druga gdy Jan Paweł II ogłosił św. Andrzeja, Patronem Polski, roku 2002. Kolejna szansa pojawiała się po ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych w Polsce, w roku 2016, kiedy to kandydaci do urzędów w państwie pielgrzymowali do św. Andrzeja w Strachocinie i Święty spełnił ich oczekiwania, wbrew ludzkiej opinii i  sondażom.

Ale tych okazji należycie nie wykorzystano. Dlaczego? Bo niektórym ludziom w Polsce trudno pogodzić się z faktem, że św. Andrzej jest dany naszej Ojczyźnie przez samego Boga i ma w niej pełnić wyjątkową rolę. Ku czemu sprowadza się ta rola ujęła św. Faustyna w Dzienniczku, opisując taką wizję: W pewnej chwili, ujrzałam stolicę Baranka Bożego i przed tronem trzech świętych: Stanisława Kostkę, Andrzeja Bobolę i Kazimierza królewicza, którzy się wstawiali za Polskę. (Dz. 689).

 

Moi drodzy!

Pius XII, który po zapoznaniu się z życiorysem św. Andrzeja napisał o nim encyklikę, a w niej stawia go za wzór męstwa i wiary wszystkim chrześcijanom na całym świecie. W niej napisał: ta postać zapisała się złotymi zgłoskami w historii Kościoła i Kościół o niej, nie może zapomnieć.   

Pisanie złotymi zgłoskami w historii Kościoła św. Andrzej rozpoczął już w wieku młodzieńczym, gdy jako młody szlachcic, wybiera drogę życia zakonnego i kapłańskiego. Wtedy objawia się jego wewnętrzna dojrzałość. Bóg dla niego więcej znaczy niż bogactwo, kariery, zaszczyty i godności. Gdy odkrywa powołanie podejmuje odważną decyzję realizowania woli Bożej.

Po wielu wiekach dowiemy się z zachowanych dokumentów, że od samego początku stosuje bardzo radykalne rozwiązania. Choćby i to, że wybiera życie w zakonie jezuitów w prowincji wileńskiej, a nie krakowskiej, aby nie mógł kontaktować się z rodziną. Chciał tak, jak życzył tego Jezus; pozostawić wszystko i wszystkich, aby oddać się całkowicie na służbę Kościołowi.

A potem, gdy przyszły pierwsze trudności w nowicjacie, nie poddaje się, ale walczy z własnym słabościami, aby wytrwać na obranej drogi życia, mimo iż przełożeni radzą mu, aby wrócił do rodziny. Godna podziwu jest ta walka, jaką toczy młody Bobola z przeciwnościami, jak pokonuje trudności, jak wierzy, że wytrwa. I udało się. 

Rozważając ten etap jego życia można patrzeć na jego słabości, podkreślać trudny charakter, czy niezwykle impulsywny temperament, który nie potrafił ujarzmić. Ale, można też zobaczyć w tym Bożą pedagogię przygotowującą już od czasów nowicjatu Andrzeja do jego misji i świadectwa.

 

W tym roku duszpasterskim Episkopat i Parlament ogłosili, że ten rok poświęcony jest św. bratu Albertowi i należy go wykorzystać do poznania jego życiorysu i przyjrzenia się jego miłości miłosiernej. Dlatego w jego życiorysie na uwagę zasługuje to, że doświadczenie jakiego doznał będąc w nowicjacie w Starej Wsi, gdy znalazł się aż w szpitalu psychiatrycznym, pozwoliło mu rozeznać misję, do której go Bóg wzywał. Dziś wielu kojarzy brata Alberta, jako człowieka wielkiego miłosierdzia, a nie wie, że to Bóg przez określone doświadczenia przygotowywał Adama Chmielowskiego do zadań w Kościele.  

 

Kochani!

Podobnie należy patrzeć na doświadczenia Andrzeja Boboli z okresu nowicjatu, a także z okresu studiów teologicznych. Najważniejsze, że przez te trudności hartował swe powołanie i pewnie nie zdając sobie z tego sprawy, że Bóg już ukierunkowywał jego wizję przeżywania życia zakonnego i kapłańskiego. A jest to wizja, która uczyniła ojca Bobolę przekonywującym świadkiem wiary i jedności Kościoła poprzez zaangażowanie na rzecz ubogich, grzesznych i potrzebujących pomocy.

Duszpasterstwo ojca Andrzeja budzi przez wieki podziw i wielki szacunek, gdyż już w XVII wieku realizuje ten styl ewangelizacji, który my dziś określamy mianem „nowej ewangelizacji”. Bezpośredni kontakt z ludźmi w ich domach, oto metoda jaką stosował ojciec Bobola, by zanieść Ewangelię tym, którzy już zapomnieli drogę do świątyń. Dzięki temu wzbudzał u tych ludzi zaufanie, bo wielu z nich czuło się, jak ci o których mówi Ewangelia: byli porzuceni, jak owce bez pasterza. Ojciec Andrzej był duszpasterzem, którego nie bardzo akceptowali nawet jego przełożeni, bo nie patrzył na ludzi poprzez przynależność wyznaniową, ale widział w nich dzieci Boże, powołane do zbawienia. I pomagał im, aby się zbawili.

Za tę wielką gorliwość o zbawienie dusz zapłacił wysoką cenę. Męczeństwo, jakiego doświadczył stawia go w gronie najbardziej torturowanych wyznawców Chrystusa. Jak on to zniósł, to jest jego wielka tajemnica. Pius XII we encyklice napisze: Wzdryga się dusza na wspomnienie wszystkich tych mąk, które bohater Chrystusowy z niezłomnym męstwem i nieugiętą wiarą przecierpiał. Ta wzmianka mówi wiele, ale, to nie męczeństwo utorowała drogę Andrzejowi na ołtarze, a jego pośmiertne objawienia.

Dziś uznane przez Kościół są trzy.

To pierwsze w Pińsku z roku 1702, gdy przekazał o. Marcinowi Godebskiemu, że gdy odnajdą jego ciało, oddzielą je od innych uratuje miasto przed Szwedami, i tak się stało.

To drugie w Wilnie z roku 1819, gdy o. Alojzemu Korzeniewskiemu zapowiada, że Polska będzie znowu na mapach świata i że on będzie patronem Polski.

To trzecie w Strachocinie z roku 1987, gdy proboszczowi (ks. Józef Niżnik) przekazuje, iż trzeba go czcić w Strachocinie. Dziś w tej parafii jest jego sanktuarium, a wielu pielgrzymów wyprasza sobie za jego przyczyną łaski u Boga. Jednak ostatnio daje się odczuć, że Strachocina staje się „nadzieją dla Polski”, gdyż św. Andrzej w tym miejscu wspiera tych wszystkich, którzy chcą Polski katolickiej, zbudowanej na zasadach Ewangelii i nauki Kościoła.

 

Kochani!

Dlatego wykorzystajmy tegoroczne święto Andrzeja Boboli, 16 maja, do promocji kultu Świętego wśród bliskich i znajomych. Wykorzystajmy też do uświadomienia sobie, że ze św. Andrzejem uratujemy chrześcijańskie oblicze naszej Ojczyzny, ale jest jeden warunek; mamy go zacząć czcić i modlić się do Boga za jego przyczyną za Ojczyznę.      

Starajmy się też przekazać bliskim, że Jan Paweł II uczynił go nowym patronem Polski u początku III tysiąclecia, aby wskazać Polakom na Świętego, który powinien być dla nich wzorem życia z wiary, oraz od kogo możemy spodziewać się pomocy, gdy będzie ciężko.  Polska wydała na świat wielu znaczących świętych, choćby wspomnieć: św. brata Alberta, św. Faustynę, czy św. Maksymiliana Marii Kolbego, a Ojciec Święty z Polski, daje nam za nowego patrona św. Andrzeja Bobolę. Obyśmy tego daru Jana Pawła II znowu nie zaprzepaścili. W modlitwie do św. Andrzeja przeprowadzajmy Polskę przez trudne dziś… bądźmy pewni, że jest to droga prowadząca do zwycięstwa. Amen

 

 

 

 


Copyright © 2011-2024 EB

Jesteś naszym: 524584 gościem.