Nie bój się tylko wierz
[kazanie 30 stycznia 2018 roku na modlitwie za Ojczyznę]
Wstęp
Dzisiejsza Ewangelia pomaga nam znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego w naszym sanktuarium organizujemy modlitewne spotkania za Ojczyznę? Ale, aby poznać odpowiedź zatrzymajmy się wpierw nad tekstem ciekawym przekazem Ewangelii, który mówi o kobiecie cierpiącej przez dwanaście lat na krwotok i cierpieniu Jaira, który przeżywa rozpacz, bo umierająca jest jego córka. I to, co łączy oba cierpienia, to pojawiająca się liczba 12. Kobieta dwanaście lat cierpi na krwotok i umiera dwunastoletnie dziecko.
Czy to jest przypadek? Czy zbieg okoliczności? Czy ta liczba 12 oznacza coś więcej?
Potrzeba była 12 lat, aby przyjść do Jezusa
To, co jest charakterystyczne w obu przypadkach, dotyczy decyzji przyjścia do Jezusa.
Zarówno Jair, jak i chora kobieta jakby mówiły, że już dalej nie godzi się opierać na sobie, trwać w złudzeniu, bazować na własnych siłach i możliwościach Po dwunastu latach trzeba przyjść do Jezusa i zwrócić się do Boga, aby On zdecydował, czy sytuacja w jakiej się znaleźli może zostać rozwiązana, czy w ich położeniu nie ma żadnego rozwiązania. Majętna kobieta przez 12 lat opierała się na mądrości lekarzy, ale skutek był marny. Miała cierpliwość, wielkie oczekiwania i determinację, bo pokładała nadzieję w ludziach przez 12 lat.
Jair, przełożony synagogi, był ideologicznym przeciwnikiem Jezusa, bo z jego punktu widzenia wkraczał On za daleko w jego kompetencje. Ponadto wierzył w prawdziwego Boga. I nadchodzi takie dzień, że ten człowiek pomimo różnych oporów klęka przed Jezusem i usilnie Go prosi o cud. Po dwunastu latach dostrzegł, że to, na czym się opierał, w co wierzył, czego się trzymał jest nieskuteczne.
I trudne sytuacje w obu przypadkach prowadzą tych ludzi do Jezusa.
Aby dokonał się cud potrzebna jest wiara
Ale, jak się okazało samo przyjście do Jezusa nie wystarczyło.
Krwawiącą kobietę uzdrowiło dotknięcie się Jezusa. Było to dotknięcie było wyjątkowe, którego nawet sami uczniowie nie rozumieli. I trudno się dziwić. Wokół Jezusa było mnóstwo ludzi, którzy się Go dotykali, a On w pewnym momencie zwraca uwagę tylko na to jedno dotknięcie, które wyzwoliło w Nim moc uzdrowienia.
Dotychczas ludzie ocierali się o Jezusa, a dotykali się Go, ale pozostawali nadal chorymi. Dlaczego? Bo dotykali się bez intencji, zastanowienia się i bez refleksji. Ale w pewnym momencie dotknął się ktoś Jezusa z wiarą. Ktoś dokonał właściwego wyboru i podjął przemyślaną decyzję.
Jak się okazało była to chora kobieta, która nawiązała z Jezusem relację szczególną, osobową, jednostkową i konkretną. I dzięki temu stał się cud.
Jair jest tego świadkiem i to mu chyba było potrzebne, bo następuje taki moment, że jego sytuacja już się kategorycznie rozstrzygnęła. Ludzie donoszą, że jego dziecko nie żyje i doradzają mu, aby nie trudził Nauczyciela.
Pan Jezus słysząc o tym mówi mu, żeby pomimo wszystko trwał w wierze. Można powiedzieć, że Jezus wzywa go do jakiegoś absurdu, bo on wie, że dziecko nie żyje, a on ma nie tracić nadziei.
I choć to, co wie i słyszy jest już oczywiste, to całkowicie zdaje się na Nauczyciela. I taka postawa prowadzi do cudu. Córka zostaje wskrzeszona.
Jezus wzywa nas do podobnej postawy
Podobne sytuacje mogą spotkać każdego z nas. Choroba, cierpienie bliskiej osoby, czy jakieś zaskakujące wydarzenie, które budzi wielki niepokój. I takie sytuacje są po to, abyśmy przyszli do Jezusa i bezgranicznie Mu zawierzyli nawet gdy wydaje się, że wszystko jest już przesądzone.
Doznający łaski ludzie Ewangelii podjęli taką decyzję dopiero po 12 latach. W naszym przypadku nim człowiek do tego dojdzie, że sam sobie w życiu nie poradzi może trwać też wiele lat. Nim zrozumie, że to wszystko, co myślał, planował było jednak niewystarczające i że potrzebuję Jezusa, że tylko On jest w stanie przyjść z pomocą i rozwiązać sytuację w jakiej się znalazł.
Polska w potrzebie
Podobną sytuacja, co ludzi może dotyczyć także i narodów. I teraz chciałbym się podzielić, dlaczego w naszym sanktuarium od blisko dwu lat organizujemy modlitewne spotkania za Ojczyznę.
Zrodziły się one w moim umyśle wtedy, gdy totalna opozycja nie pozwoliła na normalną pracę w sejmie, gdy kobiety wyszły na ulice w czarnych strojach, gdy władze Unii Europejskiej wystąpiły przeciw Polsce grożąc, że nas ukarają.
I wtedy zrozumiałem, że tylko Bóg nas może uratować Polskę, moją Ojczyznę. Zrozumiałem też, że u Boga to uprosić tylko św. Andrzej Bobola. Dlaczego on? Bo znam jego życiorys i wiem, że w sytuacjach kryzysowych, gdy Polacy zwrócili się do niego, nigdy ich nie zawiódł. I potrafił uprosić cuda, choćby ten z roku 1920 za który nigdy nie podziękowaliśmy mu.
Dziś jest podobnie.
Gdy były minione wybory prezydenckie, czy parlamentarne, to widziałem, z jaką nadzieją ci, którzy dziś od Boga otrzymali władzę pielgrzymowali do św. Andrzeja, a dziś, czy o tym pamiętają?
Ta choroba amnezji może nas wiele kosztować w najbliższej przyszłości.
I tu nie pomogą nawet najlepsze sondaże.
Bo tym, który daje ludziom władzę jest sam Bóg. Dlatego trzeba nam prosić św. Andrzeja, aby uprosił tym, którzy są u władzy łaskę, by pamiętali, że Bóg oczekuje zawsze wdzięczności od tych, którym daje łaski. A wdzięczni nie potrafią być ludzie pyszni i zarozumiali.
Nadzieja narodu
To, że dziś wiele spraw się udaje, to stoją za tym ludzie, którzy w ostatnim czasie podjęli wiele inicjatyw modlitewnych za Polskę.
Wspomnieć choćby zorganizowaną przez świeckich modlitwę przeproszenia Boga za grzechy, starania świeckich, aby uczynić Chrystusa naszym Panem, a jakby tego było jeszcze za mało ludzie kochający Polskę katolicką wyszli z różańcem w ręku ku naszym granicom i prosili Matkę Bożą, aby nas ocaliła.
I jestem pewien, że ten rozmodlony, pełen wiary, prosty lud uprasza u Boga błogosławieństwo dla Polski. Dlatego dziś, to są prawdziwi bohaterowie naszej Ojczyzny.
To oni są dla Polski ewangelicznymi Jairami, bo idą do Jezusa, upadają przed Nim na kolana i proszą Go o pomoc dla Ojczyzny.
Do tych prawdziwych bohaterów dzisiejszej Polski zaliczacie się także wy, którzy co miesiąc jesteście na tej modlitwie.
Dziękuję wam bardzo za to, że macie dla Ojczyzny czas. Dziękuję Grupie św. Andrzeja Boboli, która podjęła piękną inicjatywę prowadzenia się modlitw w 30 dni miesiąca.
I na koniec jeszcze jedna uwaga, ale jakże potrzebna.
Gdy Jairowi było ciężko, Jezus mu powiedział: nie bój się, wierz tylko.
Nas też może ogarniać niechęć, bo jest nas na takich spotkaniach modlitewnych nie za wielu.
Dlatego Jezu stawia nam dziś, aby nas umocnić Jaira, którego trwanie przy Jezusie doprowadziło do cudu wskrzeszenia.
Jeśli i my trwać będziemy stanie się cud.
Chrześcijańskie i katolickie oblicze Polski zostanie uratowane, co daj Boże za przyczyna św. Andrzeja Boboli. Amen