Drugi napad na plebanię
Dnia 4 listopada w południe, w biały słoneczny dzień zajechała na podwórze plebanii furmanka sowiecka z czterema żołnierzami.
Furmanka stanęła przed drzwiami wejściowymi do kuchni. Jeden z żołnierzy stanął koło ganku, inni zaczęli buszować po plebanii, a strzelając z rewolwerów w podłogę, w ściany, ludziom koło głowy (jednemu opaliło włosy) zaczęli zabierać, co się dało.
Terroryzowali wszystkich strzelając z automatów w przedsionku i po pokojach.
Byli rozwścieczeni, a przytem pijani – typy wybitnie awanturnicze.
Nikomu z domu nie pozwolono wyjść, starając się zgromadzić w jedno miejsce.
Kiedy zauważyli, że jeden z domowników uciekł oknem w kierunku wsi, wpadli we furię, zwłaszcza dwóch z ich, bo inni zachowywali się względnie możliwie – naturalnie w porównaniu do tamtych dwóch.
Po jakich dwóch godzinach od chwili ich przyjazdu, nadeszła wiejska milicja z Witkiem Michałem na czele, a za nią zaczęli nadciągać ludzie z karabinami lub nawet zwykłymi kołami.
Była to chwila straszna, bo napastnicy otrzymawszy wszystko czego żądali, wykazywali coraz większą zawziętość i furię.
Zmuszano Księdza skakać kilka razy z pokoju przez okno na pole i na ich rozkaz z pola do pokoju. Kiedy raz nie chciał posłuchać oddano serię z automatu tuż koło nóg, lecz na szczęście nie zraniono.
Przewracali wszystko co się dało, szukając nie wiadomo czego. Uwaga moja: jestem przekonany, że ktoś ich tu nasłał, o jakichś ukrytych bogactwach, mylnie informując.
Widząc, że ich najście nie przyniesie pożądanego owocu, już w tej chwili, kiedy znaleźli się poza obrębem budynku, jeden z nich oddał serię automatu do zgromadzonych ludzi, od czego zginął na miejscu Rygiel Stanisław i ciężko został zraniony Wroniak Kazimierz, drugi napastnik nastawił się oddać również serię, lecz Kucharski Franciszek chwycił mu za lufę i pociski poszły częściowo w ziemię, częściowo w nogę Kucharskiego. Od tej serii padł jeden z napastników – ten najgorszy.
W tej chwili padł rozkaz ze strony Milicji, by strzelać i od jednego strzału padł na miejscu drugi napastnik. Dwaj inni siedli na furmankę i w największym pędzie zaczęli uciekać. Za nimi też padły starzały od których jeden (twierdzili ludzie z Jurowiec, bo tamtędy furmanka jechała) również został ranny. Uciekający ostrzeliwali się z karabinów, tak że pościg był niemożliwy.
Rygiel umarł na schodach koła kościoła, zaopatrzony ostatnimi Sakramentami.
Wroniak Kazimierz mimo lekarskiej pomocy zmarł w nocy na plebanii o godzinie pierwszej, również zaopatrzony.
Kucharski Franciszek zmarł za dwa dni, dostawszy gangrenę, mimo leczenia w szpitalu.
Czwarty ranny, Radwański Ludwik, mimo bardzo przykrej rany i spowodowanej próchnicy kości, po długim czasie wyleczył się.
Sekcja zwłok przeprowadzona 6 listopada wykazała, że Wroniak K. miał pocisk we wnętrznościach, Rygiel natomiast kilka.
Dnia 6 listopada zjechała również lekarska komisja sowiecka, kazała odkopać pochowanych już Sowietów i przeprowadziła sekcję zwłok.
Dochodzenia w tej sprawie trwały kilka dni. Trzy razy zjeżdżała Komisja. Ostatecznie uznała winę napastników w całej rozciągłości, a ludzi żadne represje nie spotkały.
(Kronika parafii rzymskokatolickiej w Strachocinie t. I, s. 52-55)
Opis zgody z oryginałem
ks. Józef Niżnik – proboszcz
Strachocina 2010 kwiecień 9